Będąc psychodietetykiem wiem jak wiele osób w czasach mody na FIT LIFESTYLE, zdrowego odżywiania i kultu ciała popada w zaburzenia odżywiania. Rzadko spotykam w praktyce osoby, które potrafią zachować zdrowy rozsądek i złoty środek w tym co robią, zazwyczaj niestety popadając skrajności w skrajność. Anoreksja, bulimia, ortoreksja, bigoreksja, bingde eating (napady kompulsywnego objadania się) – to wszystko są nazwy określające takie lub inne zaburzenia odżywiania. Z tym ostatnim w ostatnich czasach mam wyjątkowo dużo do czynienia w praktyce.

Jak to się dzieje, że jednym udaje się uzyskać i utrzymywać docelową kompozycję sylwetki, inni poddają się już po kilku dniach „diety”, a jeszcze inni chudną – tyją i tak w kółko?

Odpowiem krótko – OGRANICZENIA, ZBYT DUŻE OGRANICZENIA.

W czasach ekstremizmu dietetycznego ukrywającego się pod pozorami zdrowego odżywiania bardzo łatwo jest oszaleć. Wiele osób, które do mnie trafiają na konsultację mówią: „Ja już nie wiem co jeść, wszyscy mówią co innego”:

„Jedz węglowodany….nie jedz węglowodanów bo od nich się tyję..”

„Nie jedz mięsa – przejdź na dietę roślinną…”

„A może jednak jedz tłusto i ketogennicznie…”

„Jajka są dobre…jajka są złe…”

„Olej kokosowy jest zdrowy…olej kokosowy jest zły..”

„Nie jedz chleba..nie jedz glutenu..”

„Nie jedz nabiału…jedz nabiał..”

„Nie jedz psiankowatych…nie jedz strączków…”

„Jedz rozdzielnie…nie łącz produktu X z Y…”

„Unikaj kofeiny…a jednak może nie unikaj bo w sumie kofeina nie taka zła….”

I tak w kółko… oczywiście aby się nie rozpisywać zbyt mocno – to są jedynie skróty myślowe z moich obserwacji tego co się dzieje w branży.

Od zawsze starałam się pracować nad tym by nie być kojarzona jako osoba, która promuje jakiś jeden określony rodzaj/system/nurt żywienia, bo to w jaki sposób mamy się odżywiać zależy od zbyt wielu czynników i od osoby do osoby może znacząco się różnić.

Prowadzę do tego, że w tym wszystkim trzeba odnaleźć złoty środek, przez jeden „zły” posiłek nie staniesz się chory tak samo jak przez jeden „zdrowy” nie staniesz się okazem zdrowia!!!

Wprowadzanie i narzucanie sobie psychologicznie ZBYT WIELU OGRANICZEŃ na raz skończy się wcześniej czy później porażką.

Dzieję się to przez tzw. psychologiczny efekt „złamania zakazu”, który polega na tym, że jak ktoś narzucił sobie zbyt dużą listę produktów „zakazanych” i w którymś momencie nie wytrzymał łamiąc „zakaz”, który sobie stworzył ( zjadł coś z listy zabronionej), w tej chwili u takiej osoby pojawia się ogromne uczucie porażki, bezsilności, beznadziejności oraz wyrzutów sumienia co pociąga za sobą paradoks polegający na tym, że ta osoba pozbywa się zahamowań i zjada znacznie więcej niż zwykle – napad kompulsywnego objadania się spowodowany stresem związanym ze „złamaniem zakazu”.

Efekt złamania zakazu nie zależy od ilości dostarczonej energii na skutek zjedzenia pokarmu/posiłku X, a tylko jest skutkiem głębokiego psychologicznego przekonania, że pewne grupy pokarmowe są zakazane RAZ I NA ZAWSZE i im większe przekonanie na ten temat osoba ma tym większe uczucie beznadziejności, wyrzutów sumienia oraz poczucia winy się pojawia po spożyciu pokarmu X. To jest zaburzenie psychologiczne i na nie najbardziej są podatne osoby, które w życiu kierują się zniekształceniem poznawczym „WSZYSTKO ALBO NIC” – czyli osoby, który mają tendencję rzucać się ze skrajności w skrajność traktując niemal każdą życiową kwestię w kategoriach absolutnych.

Dietetykowi od początku pracy z klientem ma zależeć na tym by elastycznie i ze zdrowym rozsądkiem podchodzić do żywienia bez dzielenia produktów „złe” i „absolutnie zabronione” RAZ I NA ZAWSZE by nie stać się przyczyną przez którą osoba X zaczęła cierpieć na zaburzenia odżywiania.

Prawda jest jednak taka, że wielu dietetyków cierpi na wyżej opisane zaburzenia, więc warto zacząć terapię od osoby w lustrze.

P.S. Mówię to też z własnego doświadczenia, bardzo długo pracowałam nad tym aby nauczyć się móc coś zjeść z poza magicznej listy „złych” produktów nie czując przy tym ogromnych wyrzutów sumienia oraz uczucia, że jestem beznadziejna. Nad tym się pracuje za pomocą terapii poznawczo-behawioralnej.

Osoby, które w bardziej elastyczny sposób podchodzą do swojego żywienia nie maja napadów kompulsywnego objadania się po spożyciu jakiegoś burgera/pizzy czy ciastka bo nie mają po tym poczucia porażki. Poprzez podejście elastyczne można między innymi rozumieć zastosowanie zasady 90/10% albo 80/20% i w tych 10/20% od całkowitego dziennego spożycia energii (CPM) umieścić przyzwolenie na pokarmy powszechnie uważane za nie zdrowe – ja im nadaje nazwę rekreacyjnych.

Oczywiście w inny sposób się pracuję z osobą chorą na np. jakąś chorobę cywilizacyjną, ze sportowcem, z rekreacyjnie trenującą osobą czy ze zwykłym Kowalskim, który nie trenuję – dlatego niesamowicie ważną jest współpraca z doświadczoną w tym temacie osobą posiadającą odpowiednie kompetencję zawodowe. Dotyczy to często współpracy z paroma specjalistami na raz- psychodietetyk, psychoterapeuta oraz nie raz też psycholog.

Gdybym miała jakoś podsumować to co wyżej napisałam i w dwóch słowach określić jak ma wyglądać żywienie to napisałabym po prostu ELASTYCZNIE I RÓŻNORODNIE.

*Wpis ma charakter informacyjny. Wyniki badań i dolegliwości warto konsultować z lekarzem.